niedziela, 4 grudnia 2016

Skończyłam!

Znaczy właściwie to we czwartek, ale budowałam napięcie (w sumie to po prostu nie miałam za bardzo czasu żeby napisać, ale "budowanie napięcia" lepiej brzmi). 

No i jak?

 Kurczę, powiem wam, że kiedy już akcja zaczęła się na dobre rozkręcać, to do końca nie przestała! Wszystko "skonstruowane" zostało tak, żebyśmy na tyle poznali postacie, aby zacząć się martwić ich losem, a wtedy... Różne wahania, wypadki, przypadki... Nie chcę za dużo zdradzać, bo naprawdę mam nadzieję, że ktoś z was zdecyduje się na przeczytanie tej książki, ale jest to trudne, bo jest tyle rzeczy, które chciałabym omówić! 

"Jezioro osobliwości" jako "stara i zapomniana książka"?

 A wcale, że nie! Osobiście w ogóle nie odczułam tego, że ta powieść powstała na długo przed moim urodzeniem. Co prawda świat przedstawiony nieco się różnił, ale nie były to bardzo inwazyjne różnice. Warto nadmienić, że zazwyczaj czytam książki typu fantasy, więc jestem przyzwyczajona do innych rzeczywistości i realiów. No, ale nie przesadzajmy - drobne zmiany wystąpiły, nie przeszkadzały one jednak w żaden sposób.

Jakieś jeszcze uwagi?

 Słuchajcie, naprawdę bardzo się czepiam, ale przysięgam, że przez całą książkę nie natrafiłam na synonim do słowa "scysja". "Awantura" czy "kłótnia" to naprawdę w porządku słowa, nie wiem, czy kiedyś nie były tak popularne... Ale nie wierzę, że jedynym znanym słowem określającym jakiś spór była "scysja", więc to słowo zostało nieco nadużyte. Oczywiście to głupotka i pewnie większość z was nie zwróciłoby na to uwagi, ale jeśli czytaliście tę książkę - powiedzcie, czy też wam to trochę przeszkadzało.

Tak czy inaczej bardzo wam książkę polecam i mam nadzieję, że ją przeczytacie. Jeśli tak, piszcie w komentarzach swoje wrażenia!

                                                                                   Nana

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz