czwartek, 13 kwietnia 2017

Napisane?

Witajcie ponownie!
 Na wczorajszym spotkaniu ustaliliśmy, że nie spotykamy się za tydzień. Z kolei za dwa tygodnie wyjeżdżam na zieloną szkołę, więc będę nieobecna. W takim razie albo jest to ostatni post przed dłuższą przerwą, albo pojawi się na zastępstwo ktoś inny...? 😉

                                                                                                                              ~incepcja
Nie zdarzyło się wiele rzeczy, o których warto by opowiedzieć. Jak zapewne pamiętacie z poprzedniego posta, na wczoraj obie grupy pisały określone części historii. Na spotkaniu zamieniliśmy się swoimi pracami, więc ja, pisząc początek, redagowałam koniec - druga grupa na odwrót. Po prostu pracowaliśmy nad tekstami żeby uprościć trudne słowa, wyrzucić zbędne i dodać potrzebne. Brzmi prosto? Było przy tym dużo śmiechu, ale i burzy mózgów. No bo jak >prostymi< słowami napisać "Bąbelek zaakceptował siebie?". Łatwo nie było.

 Zespolony tekst naszej opowieści trafił ponownie do korekty i już niedługo ukaże się jego oficjalna wersja, tymczasem szukaliśmy ilustratorów, którzy - jak wiecie - w książeczkach dla dzieci są niezmiernie ważni. Czekamy na ich odzew i za te dwa tygodnie możliwe, że kogoś już wybierzemy :)

 Jak zwykle bądźcie czujni i dzięki za uwagę!
                                                                                Nana

piątek, 7 kwietnia 2017

Nie pękaj!


Cześć! 
 Już po naszym trzecim spotkaniu. Tym razem było nas trochę więcej - zabrakło jednej osoby, ale za to pojawiły się trzy nowe i to z trzech różnych szkół. Zajęliśmy się ogólnym zarysem trzech wybranych historii oraz... wybraliśmy tę najważniejszą!

 Jak pewnie się domyślacie - padło na bąbla. Nie chcę zdradzać wam za dużo, ale ważnym elementem w podróży naszej bańki będzie rozmowa z asfaltem (tak, wiem, jak to brzmi 😳), podczas której usłyszymy coś w stylu: "Nie pękaj". Tak też postanowiliśmy nazwać naszą opowieść.

 Podzieliliśmy się też na dwie grupy, które do następnej środy muszą opracować wspólnie ustaloną połowę historii. Zaczyna się prawdziwe pisanie! 😵 Swoją drogą już piątek, chyba powinnam się za to zabrać... 😝

 Mam tutaj duży dylemat, bo z jednej strony chciałabym wam przybliżyć trochę historię bąbelka, a z drugiej nie powinnam wam psuć niespodzianki. W każdym razie mogę wam powiedzieć, że głównym wątkiem naszej historii jest odmienność i akceptacja. To ciekawe, jakie głębokie i trudne tematy mogą kryć się za... bańką mydlaną! 
                              
                                                                 Nana

czwartek, 30 marca 2017

Bąbel na poważniej

Hej!
Zapewne pamiętacie dosyć niecodzienne "bąbelki i demoralizujące ogórki" z poprzedniego posta? Otóż mam dla was nowinkę dotyczącą wczorajszego, tj. drugiego spotkania w sprawie projektu Książeczka.
 Każde z nas w domu przygotowało swoje propozycje historii, cech i puenty dla każdego z proponowanych bohaterów. Wybraliśmy wspólnie trzy, jak na razie najbardziej obiecujące schematy: opowieść o samochodziku, który szukał po całej naszej gminie baterii, historię opartą na zwiedzaniu Ożarowa przez parę związanych sznurówkami butów oraz... TAM DA RA DAM - bąbelek!
 Wczoraj zajęliśmy się głównie samochodzikiem - wytyczyliśmy mu trasę i ustaliliśmy przebieg jego przygód. Zaczęliśmy też pracę z bąblem, a trzecią historię zostawiliśmy sobie na za tydzień. 
 W tym momencie warto zaznaczyć, że ta bańka to czysty przypadek! Jest w tym pewna magia, że najlepsze pomysły wcale nie biorą się z pomysłów, tylko jakichś takich żartów i głupot. To było tak, że ktoś rzucił jakimś słowem - nie pamiętam już jakim - na co ja stwierdziłam, że nie lubię tego słowa. Zapadła dziwna cisza, więc powiedziałam pierwsze, co przyszło mi do głowy:
- Lubię za to słowo "bąbelki".
 Chwila konsternacji, później zaczęliśmy się śmiać. I jakoś tak nikt nie zwrócił na to większej uwagi, co jakiś czas wtrącano tylko żart nawiązujący do bąbelka. Aż pojawił się ktoś, kto potraktował to poważnie - to było na początku równie zabawne. Ale widzicie - głupota przerodziła się w pomysł, a ten w jeden z trzech najlepszych propozycji, na których teraz pracujemy! Czy to nie zabawne, jak na pozór nic nie znacząca myśl może być inspiracją? 😃

 To tyle na dzisiaj, bądźcie czujni i widzimy (a może bardziej - czytamy 👅) się za tydzień!
               
                                                                                            Nana

czwartek, 23 marca 2017

Wracamy do żywych...


 Cześć! Od dawna nic się tu nie działo, ale razem z grupką osób postanowiliśmy, że nieco rozruszamy to miejsce nowym projektem. Zainteresowani? Za mną!
 Nasza biblioteka otrzymała nietypowe zadanie: napisać książkę. Jakby tego było mało - napisać ją wraz z gimnazjalistami! Tak więc ja, jako naczelna redaktorka biblioteamu (😉), ruszam z zadaniem relacjonowania postępów każdego spotkania. Mam nadzieję, że projekt przypadnie wam do gustu!


Co tu się będzie działo?

Głównym odbiorcą naszej książki będą pierwszoklasiści z naszej gminy, dlatego też książeczka ma być niezbyt długa, zawierająca w sobie elementy charakterystyczne dla Ożarowa Mazowieckiego oraz oczywiście ciekawa - zarówno tekst, jak i ilustracje muszą zachęcić młodego czytelnika do wciągnięcia się w naszą historię!

 Początki były niełatwe - w środę spotkaliśmy się po raz pierwszy w nieco okrojonym składzie; na następnym spotkaniu będzie nas nieco więcej. Najpierw się nieco poznaliśmy, później ustaliliśmy przebieg procesu tworzenia książki - wiecie, wymyślenie bohatera, historii, dobranie ilustracji, korekta i takie tam. Zaczęliśmy więc od tego co musi mieć ta nasza postać (lub postacie - po co się ograniczać do jednej?), rzuciliśmy paroma propozycjami i obiecaliśmy sobie, że poszukamy nieco w innych źródłach w poszukiwaniu inspiracji by każdy miał swój zarys bohatera, jego cech i historii. Poza tym wypisaliśmy miejsca i ważne elementy, które powinny się w naszej książce znaleźć. 


 Z tego miejsca muszę przyznać, że brzmi to średnio produktywnie - tylko tyle w dwie godziny? Ale, hej!, to w końcu początek, podstawa, podczas której z burzy pomysłów trzeba wybrać i odpowiednio uformować coś konkretnego. Zdziwicie się pewnie, ale tematem przewodnim spotkania (nieco za moją sprawą albo, można by rzec, z mojej winy) były bąbelki i demoralizujące ogórki 😂
 Wydaje mi się jednak, że najważniejsze zostało zrobione - przełamano pierwsze lody i teraz praca pójdzie do przodu. Mam nadzieję, że ten blog tak samo - spotkania są co środę, tak więc nowych postów oczekujcie jakoś czwartek-piątek, zależy jak mi się ułoży z czasem, postaram się jednak składać wam relację jak najszybciej. 
 Musicie też wiedzieć, że być może będzie możliwość, abyście to wy w jakimś stopniu zdecydowali o pewnych szczegółach dotyczących naszej książeczki, także bądźcie czujni i do następnego razu 😃!

                                                                                                         Nana

sobota, 17 grudnia 2016

Irena Krzywicka - "Wichura i trzciny"


Co to za książka?

 Głównym wątkiem drugiej, przeczytanej przeze mnie powieści z projektu Old School jest choroba, problemy zdrowotne. Oparty jest on na faktach. Sposób pisania dzieli się na dwa rodzaje rozdziałów: te z narratorem wszechwiedzącym i bezosobowym oraz te, z punktu widzenia jednej z postaci, która w gruncie rzeczy jest jedynie sąsiadką osób, które spotkało nieszczęście i o których opowiada książka.

 Ta powieść należy do dużo starszych. Mam nawet ciekawostkę - czytając bardzo stare wydanie natrafiłam na "notatkę" o treści: "Klasa VII a, 78/79"! Niby książki z młodości naszych rodziców, ale moja mama miała wtedy roczek, dwa! Mało tego, jak wiecie, obecnie szkoła podstawowa kończy się na klasie szóstej, chociaż, nie zagłębiając się, nie jest to już takie pewne.

Jak wrażenia?

 Powiem wam szczerze, że strasznie ciężko czyta się książkę, w której nie lubi się głównej bohaterki. Serio, p. Sabina, czyli w/w sąsiadka jest około czterdziestoletnią kobietą mieszkającą samotnie, która tak naprawdę nie ma żadnych znajomych, a z rodziną jest w słabych stosunkach, co właściwie się nieco zmienia, ale mniejsza o to. Kobieta jest strasznie egoistyczna i uważa, że wszystko jej się należy. Dodatkowo oczekuje więcej od wszystkich, a sama nie chce nic dać, bo przecież "ona nie jest już najmłodsza i nie może się przemęczać"... To oczywiście tylko moje zdanie, ale strasznie nie przypadła mi do gustu ta bohaterka.

 Książka ta zdecydowanie nie jest dla każdego. Trudna tematyka i mało wartkiej akcji, przeważające negatywne emocje... Mnie się osobiście całkiem podobała, ale porównując do "Jeziora Osobliwości" czytało się ją zdecydowanie mniej przyjemnie. 

 Muszę się też przyczepić do strony technicznej. Zdaję sobie sprawę z tego, że wiele incydentów językowych należy usprawiedliwić upływem czasu, ale ciągłe przeskakiwanie z czasu teraźniejszego a przeszłego w opisie akcji... Mam tu na myśli to, że w jednej chwili jest "powiedziałam", a w drugiej już "mówię" w tej samej scenie. 

Ogólnie moje odczucia są raczej pozytywne, ale jestem osobą naprawdę wyrozumiałą jeśli chodzi o czytanie i nie boję się trudnych, dla niektórych nudnych tematów. Myślę, że jeśli komuś nie spodobała się pierwsza omówiona przeze mnie książka, nie ma co sięgać po drugą. Jeśli jednak pragniecie wyzwania albo naprawdę wam się nudzi - "Wichura i trzciny" nie jest najgorszym możliwym wyborem, uwierzcie mi. 

 Swoją drogą kompletnie nie pasuje mi tu tytuł, po dłuższej analizie nabiera nieco sensu, ale w ogóle się nie kojarzy z fabułą.
                                                                                                                     Nana



niedziela, 4 grudnia 2016

Skończyłam!

Znaczy właściwie to we czwartek, ale budowałam napięcie (w sumie to po prostu nie miałam za bardzo czasu żeby napisać, ale "budowanie napięcia" lepiej brzmi). 

No i jak?

 Kurczę, powiem wam, że kiedy już akcja zaczęła się na dobre rozkręcać, to do końca nie przestała! Wszystko "skonstruowane" zostało tak, żebyśmy na tyle poznali postacie, aby zacząć się martwić ich losem, a wtedy... Różne wahania, wypadki, przypadki... Nie chcę za dużo zdradzać, bo naprawdę mam nadzieję, że ktoś z was zdecyduje się na przeczytanie tej książki, ale jest to trudne, bo jest tyle rzeczy, które chciałabym omówić! 

"Jezioro osobliwości" jako "stara i zapomniana książka"?

 A wcale, że nie! Osobiście w ogóle nie odczułam tego, że ta powieść powstała na długo przed moim urodzeniem. Co prawda świat przedstawiony nieco się różnił, ale nie były to bardzo inwazyjne różnice. Warto nadmienić, że zazwyczaj czytam książki typu fantasy, więc jestem przyzwyczajona do innych rzeczywistości i realiów. No, ale nie przesadzajmy - drobne zmiany wystąpiły, nie przeszkadzały one jednak w żaden sposób.

Jakieś jeszcze uwagi?

 Słuchajcie, naprawdę bardzo się czepiam, ale przysięgam, że przez całą książkę nie natrafiłam na synonim do słowa "scysja". "Awantura" czy "kłótnia" to naprawdę w porządku słowa, nie wiem, czy kiedyś nie były tak popularne... Ale nie wierzę, że jedynym znanym słowem określającym jakiś spór była "scysja", więc to słowo zostało nieco nadużyte. Oczywiście to głupotka i pewnie większość z was nie zwróciłoby na to uwagi, ale jeśli czytaliście tę książkę - powiedzcie, czy też wam to trochę przeszkadzało.

Tak czy inaczej bardzo wam książkę polecam i mam nadzieję, że ją przeczytacie. Jeśli tak, piszcie w komentarzach swoje wrażenia!

                                                                                   Nana

wtorek, 29 listopada 2016


12 marca...



12 marca? O co jej chodzi?

Cześć! To znowu ja :) Pewnie zastanawiacie się jak mi idzie czytanie. Dla tych, którzy nie wiedzą: książka Krystyny Siesickiej pisana jest w dużej mierze w formie pamiętnika głównej bohaterki. Jeśli stanowi to dla was jakieś odniesienie zaczyna się od 3 października, a ja jestem właśnie na 12 marca - to mniej więcej połowa książki.

No i jak?

Wrażenie ogólne: pozytywne (nawet bardzo pozytywne!). Wydanie mojej książki jest nowe, więc w ogóle nie czuje się tej "starości", bo i w języku jej wcale nie ma. Okazuje się, że... nastolatki to nastolatki, nieistotne w jakich latach! Serio, wiele osób myśli, że życie naszych rodziców wyglądało całkiem inaczej pod względem dzieciństwa i dorastania. Owszem, świat, przyzwyczajenia, otoczenie... wiele rzeczy się zmienia. Ale samo >nastolatkowanie< zostaje na zawsze takie samo.

Bohaterowie są mniej więcej w wieku maturalnym, więc to mnie od nich różni. Ale ich rozterki, rozmyślania są mi naprawdę bliższe niż się spodziewałam! Mało tego - Marta, główna bohaterka jest w bardzo podobnej do mojej sytuacji życiowej, dlatego tym łatwiej mi się z nią utożsamić.

Tematyka książki nie jest jakaś szczególnie "osobliwa". Życie nastolatki, wzloty i upadki, ot co. Ale potrafi zainteresować i skłonić do przeżywania emocji razem w bohaterami, a to chyba najważniejsze :)

Same plusy?

Do czegoś jednak mogę się przyczepić. Sama wiem, jak to jest pisać swoje codziennie przeżycia i przemyślenia - nie zamieszczam tam szczegółowych opisów czy dialogów, tylko najważniejsze wątki...

...ale książka to książka i według mnie dla lepszego wyobrażenia sobie świata przedstawionego należałoby trochę nam go przybliżyć - oprócz nielicznych i niedokładnych wzmianek w książce nie znajdziemy prawie żadnych opisów wyglądu postaci, pomieszczeń czy przedmiotów. To bardzo utrudnia umiejscowienie sobie w głowie wszystkich zdarzeń - bywa, że się gubię i muszę przeczytać coś jeszcze raz, żeby lepiej zrozumieć. 

Nie jest to bardzo rażące, ale lektura byłaby przyjemniejsza z tymi opisami. Może to też dlatego, że ja osobiście przywykłam do czytywania autorów umieszczających dość obszernie wygląd świata przedstawionego. 

Podsumowując:

Książka jest ciekawa, wciąż ją czytam z zainteresowaniem i jak na razie bardzo pozytywnie ją oceniam. Zachęcam też was do sięgnięcia po nią, dziękuję za doczytanie do końca i nie zapomnijcie napisać w komentarzach co wy teraz czytacie! :)

                                                                                     Nana